Staram się powoli (ale to bardzo
powoli) ogarniać siebie i swoje plany. Póki co muszę wytrzymać to co muszę
wytrzymać czyli jeszcze 155 (3740 godzin) bardzo długich dni. Nie mam innego
wyjścia, po prostu muszę to znieść i tyle. Oczywiście codziennie mam nadzieję,
że to już ostatni dzień, ale wiem, że póki nie mam innej pracy to moja sytuacja
nie ulegnie zmianie, ale nie o tym chciałam ;)
Jakiś czas temu wyznaczyłam sobie
kilka „zadań” do wykonania dziennie, na które poświęcałam równe 30 min. Jakiego
rodzaju to były zadania? No cóż, np. czytanie książki przez pół godziny,
oglądanie jedynie 30 min dziennie jakiegoś filmu lub serialu (jeśli serial trwa
więcej niż 30 min np. 45 to oglądałam całość), spędzanie czasu na powietrzu,
oglądanie wiadomości w innym języku itd. Naprawdę nie ma znaczenia jakiego
rodzaju zadania to będą, ważne żeby zachować pewnego rodzaju systematyczność.
Co mnie zgubiło? Przede wszystkim to, że tych zadań było za mało i zbyt często
się powtarzały i najzwyczajniej w świecie zaczęły mnie nudzić. Oczywiście prócz
tego doszły jeszcze dodatkowe obowiązki zawodowe, które odebrały mi chęci na
przyjemności, ale na tym podobno polega dorosłe życie. Nieważne. Mimo wszystko
wszystkim polecam takie 30 min skupianie uwagi na jednej czynności.